środa, 21 sierpnia 2013

prolog: girl with a broken soul

................................................................................................


     Niecodziennym widokiem w domu państwa Howlett była dwójka dziewcząt grzecznie siedzących w pokoju i przeglądająca internet oraz książki w poszukiwaniu przydatnych informacji do projektu na angielski. Jedyną rzeczą, która była niezmienna, był bałagan, jaki wokół siebie utworzyły. Papierki po cukierkach, puste butelki, wydrukowane strony internetowe na temat wampirów i otwarte na różnych stronach książki, które również zawierały wzmianki o krwiopijcach. Temat jak znalazł, przynajmniej dla jednej z nich, która była wielką fanatyczką tych krwiożerczych stworów. Teraz była w swoim żywiole, grzebiąc w najgłębszych zakamarkach internetu, podczas gdy jej przyjaciółka zwisała z łóżka głową w dół i bawiła się telefonem.
     - Cecile, pomogłabyś mi! - fuknęła na dziewczynę, dźgającą ją mocno w bok, na co szatynka podskoczyła w miejscu, o włos unikając upadku na ziemię.
     - Ale przecież świetnie sobie radzisz w pojedynkę - mruknęła Cece, wywracając teatralnie oczętami, po czym podniosła się do pozycji siedzącej.- Poza tym, muszę się już zbierać. Dochodzi dwudziesta czwarta, a wiesz, że jutro muszę wstać, bo...
     - Tak, tak, bo masz ten swój wielki, taneczny występ - przerwała jej Debbie, zamykając zbyt energicznie laptopa.- Zapomniałam, że, cytuję: 'Przynajmniej jedna z nas ma jakieś ambicje i nie zajmuje się głupotami takimi jak wampiry.' - powiedziała z kwaśną miną, wstając z łóżka i zaczęła sprzątać bałagan.
     - Przynajmniej ty jesteś dobra w tym, co robisz - stwierdziła panna Challenor, zarzucając torbę na ramię i po szybkim 'Cześć' ulotniła się z pokoju przyjaciółki, aby zbiec po schodach na dół i wyjść na ulicę.
     Biorąc wdech zimnego, nocnego powietrza, Cecile ruszyła chodnikiem w kierunku swojego domu. Wiele razy o tej porze wędrowała przez miasto i nigdy nie czuła się nieswojo. Była to raczej spokojna okolica, z daleka od centrum Londynu i niebezpiecznych, pełnych złodziei i gwałcicieli uliczek. Nawet park, przez który zazwyczaj musiała przejść, był cichy i opustoszały. Dzisiejszej jednak nocy miała wrażenie, że nie jest w nim sama. Chociaż nie słyszała żadnych kroków, ani nie widziała podejrzanych cieni, przeczucie mówiło jej, że nie jest tutaj sama. Nie było to w sumie nic dziwnego, od czasu do czasu spotykała inne osoby, które późną nocą wracały przez park do domu. Mimo to, niepokój nie chciał ustąpić, ani gęsia skórka, która pojawiła się na jej rękach. Zarzuciła więc kaptur na głowę i przyśpieszyła nieco kroku, zerkając na chwilę za siebie. Zamiast jednak się uspokoić, spanikowała jeszcze bardziej, gdyż w tej właśnie chwili gdzieś z lewej strony usłyszała cichy warkot zbliżony nieco do psiego. W takich właśnie chwilach bohaterowie horrorów najczęściej krzyczeli 'Halo, jest tam kto?!', czekając aż ktoś wyjdzie z krzaków. Cecile jednak nie była w filmie i nie była na tyle głupia, żeby wołać jakiegoś wielkiego, groźnego psa czy kogokolwiek, kto skrywał się w krzakach. Zamiast tego zerwała się do biegu, nawet nie oglądając się za siebie czy ktoś za nią biegnie.
     Całą drogę do domu przebyła biegiem. Nie zwolniła nawet wtedy, gdy w końcu znalazła się na ulicy, gdzie wciąż świeciły latarnie. Przestała biec dopiero wtedy, kiedy była już przed swoim domem i musiała wygrzebać z torby klucze. Trzęsącymi się dłońmi znalazła odpowiedni klucz i otworzyła mieszkanie, szybko się do niego wślizgując. Westchnęła cicho z ulgi, zamykając drzwi na cztery spusty. Jej radość jednak nie trwała długo. Ledwo się odwróciła, przed nią pojawiła się wysoka postać mężczyzny, której jeszcze chwilę temu tam nie było, bowiem powinna znajdować się w parku, gdzie kilka minut temu ją widziała. Sparaliżowana strachem, wpatrywała się w nieznajomego szeroko otwartymi oczami, aby w końcu z krzykiem na ustach odwrócić się na pięcie i zacząć otwierać drzwi wyjściowe. Niestety, nie zdążyła nawet nacisnąć klamki, gdy poczuła zaciskającą się na jej gardle męską dłoń, która odciągnęła ją od wyjścia. Wciąż krzycząc, zaczęła bić i kopać na oślep, mając złudną nadzieję, że te czynności dadzą jakiś skutek.
     - Spokojnie, zaraz będzie po wszystkim - cichy szept wypowiedziany miękkim barytonem wypowiedziany został wprost do jej ucha, co wywołało w dziewczynie jeszcze większą panikę. Nim jednak zdążyła o czymkolwiek pomyśleć, poczuła przeszywający ból w szyi, który po chwili zmalał i stał się całkiem przyjemny. Cecile westchnęła cicho, czując jak ogarnia ją fala otępienia i powoli odbiera wszystkie zmysły.
     Choć minęła zaledwie minuta, jej wydawało się, że minęła wieczność. Nawet nie zauważyła kiedy osunęła się w ramiona nieznajomego, gdyż jej własne nogi odmówiły posłuszeństwa, tak samo jak wszystkie zmysły. W uszach słyszała brzęczenie, przed oczami widziała mroczki i chyba zaczynała mieć halucynacje, bowiem mężczyzna, który ją trzymał ewidentnie miał kły, którym naciął sobie nadgarstek.
     - Pij - mruknął zachęcająco, przykładając krwawiącą rękę do jej ust. Gdyby nie to, że zapach krwi był zbyt realistyczny, pomyślałaby, że to sen. Wciąż jednak nie mogła uwierzyć, że to, co się działo było prawdą. Może ma po prostu halucynacje? Ostatnimi czasy mało spała i jadła, więc chyba było to możliwe, prawda? Mimo to, nie miała zamiaru robić tego, czego oczekiwał od niej mężczyzna. Zaczęła pluć więc na wszystkie strony, starając się wyrwać z silnego uścisku, który ani trochę się nie poluzował. Zamiast tego wręcz siłą została zmuszona do przełknięcia kilku łyków ciepłej, obrzydliwej cieczy. A później wszystko działo się zbyt szybko, aby zorientować się w tym, co się dzieje. Poczuła tylko, że zostaje postawiona na nogi i puszczona, więc machinalnie zaczęła uciekać. Sekundę później nieznajomy znowu był przed nią, a ona runęła jak długa na podłogę ze złamanym karkiem.

................................................................................................


Prolog napisany w jeden wieczór, więc nie spodziewajcie się dzieła. W miarę krótki, czyli taki, jaki powinien być prolog.
Notka dedykowana wszystkim tym, którzy mnie poganiali, za dużo was, abym wszystkich wymieniła. Na szczególne podziękowania zasługuje jednak Snicki i Nancy, które najbardziej mi pomogły. Kocham was, szkraby <3

8 komentarzy:

  1. Jeja, dedykację dostałam! <3 Kocham Cię za prolog, za Twą wenę i ogólnie za wszystko. Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Informuję, że Twój szablon na thecorate.blogspot.com został wykonany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prosimy o umieszczenie na swoim blogu bezpośredniego linku do naszego bloga - jako, że przyszły szablon będzie właśnie z niego pochodził.

      Usuń
  3. Omnomnom *-* Baaaaardzo mi się podobało c: Jak zwykle napisałaś lekko i (nie wiem czy pasuje tutaj to słowo) zręcznie c: Jestem ciekawa jak to tam dalej będzie i tym razem nie zamierzam wypytywać ciebie co będzie dalej, bo potem okaże się, że znowu bloga porzucisz ;c No, ale na razie życzę weny i skorzystam, że nie pogniewasz się na mnie za nic i SPAMnę ci c:
    http//dear-granger.blogpsot.com/
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i chcę więcej :33

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj synchronize! Kompletnie nie wiem, gdzie mam o tym do Ciebie napisać, a więc zrobi to tutaj. Czy byłabyś zainteresowana współtworzeniem katalogu grafików?

    Pozdrawiam
    http://katalog-grafikow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. 24 yr old Account Coordinator Isahella Dilger, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Vehicle 19 and Cryptography. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a T100 Xtra. na na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń